Kartki z Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Projekt Archiwum UJ.
Koordynatorzy projektu
dr hab. Maciej Zdanek
dr hab. Przemysław M. Żukowski
Projekt Archiwum UJ.
dr hab. Maciej Zdanek
dr hab. Przemysław M. Żukowski
Napięcia między katolikami a ewangelikami w XVI w. ogarnęły także Uniwersytet Krakowski. Profesorowie w znakomitej większości opowiedzieli się za katolicyzmem.
Profesorowie w znakomitej większości opowiedzieli się za katolicyzmem. Wraz z doktrynalnym zdefiniowaniem wyznań i zaostrzeniem wzajemnych stosunków kończył się czas poszukiwań światopoglądowych, a także różnorodnych kontaktów między ludźmi wybierającymi przeciwne wyznania. Decydujące znaczenie miały w tym względzie dekrety soboru trydenckiego. Konfesjonalizacja katolicka Uniwersytetu Krakowskiego, która była zresztą potwierdzeniem jego dziedzictwa, dorobku filozoficzno-teologicznego i wcześniejszych wyborów, nabrała rozpędu od lat 70. XVI w. Negatywnym elementem tego procesu było rozbudzenie nie tylko emocjonalnych i coraz bardziej nieprzyjaznych polemik z protestantami, ale też wybuchy rozruchów antyprotestanckich w Krakowie. Żywy udział brali w nich studenci, tyleż z powodu swych w większości katolickich przekonań, co i dla wyzyskania znakomitej okazji do wyżycia się, rozboju, agresji i złodziejstwa, maskowanych szczytnymi ideałami walki o „prawdziwą wiarę”. Tego typu tumulty wybuchły w 1574, 1577, 1587 i 1588 r. Celem ataków studentów, do których dołączał motłoch, przestępcy i różnej maści poszukiwacze wrażeń, były zbory i cmentarze protestanckie. Zbór ewangelicki służący luteranom i kalwinom znajdował się przy ul. św. Jana. Został otwarty w 1572 r. i był zwany brogiem (ponieważ jego wysoki dach przypominał ową konstrukcję chroniącą siano lub zboże). Funkcje zboru ariańskiego pełniła kamienica Stanisława Cikowskiego na rogu Szpitalnej i św. Tomasza. Cmentarz ewangelicki znajdował się zaś za bramą Mikołajską na Wesołej.
Władze rektorskie nie były konsekwentne w reagowaniu na te ekscesy. W XVI w. narastał brak dyscypliny wśród studentów i powtarzały się nieustannie burdy w mieście i na uczelni – rektorzy nie potrafili okiełznać młodzieży. Gdy ten żywioł kierował się przeciw protestantom, znajdowano łatwo usprawiedliwienie, a kary były często symboliczne. Ta względna bezkarność rozzuchwalała napastników. 23 maja 1591 r. w święto Wniebowstąpienia Pańskiego, miał miejsce największy tumult, którego efektem było ostateczne zniszczenie zborów protestanckich w mieście. Po mszy św. tłum z kukłą Judasza ruszył pod Bróg. Tworzyli go „studenci swawolni i hultajstwo”, „chłopięta, hultajstwo i woźnice” albo „gnojniki i żaczęta”, co oznacza, że wśród nich byli zarówno studenci, jak i uczniowie szkół parafialnych. Straż miejską odpędzono kamieniami i rozpoczęto atak. Podobno w tłumie znaleźli się profesorowie próbujący odciągać scholarów. Tłum rozwścieczyła zbrojna kontrakcja kasztelana Jana Zborowskiego, luteranina, który bronił zboru. Gdy zawiadomiono króla Zygmunta III Wazę, przebywającego wówczas na zamku wawelskim, że w mieście zaczynają się rozruchy, wysłał on najpierw mały oddział wojska pod wodzą marszałka litewskiego Stanisława Radziwiłła, a gdy ci zostali odparci (pomyłkowo zresztą mieli zaatakować straż miejską), dał zgodę na użycie siły przez kasztelana krakowskiego Seweryna Bonera i wojewodę Janusza Zbaraskiego. Tłum, został rozpędzony. Było 6 ofiar śmiertelnych.
Jednak nocą 23/24 maja, w akcie zemsty, napastnicy zgromadzili się ponownie, spalili doszczętnie Bróg oraz rozpoczęli demolowanie i rozbiórkę zboru ariańskiego, a następnie zniszczyli mur i zbeszcześcili groby na cmentarzu ewangelickim. Szaleństwa te przeciągnęły się do 26 maja. Powstrzymała je dopiero straż marszałkowska. Zborów już nie odbudowano. Rozżalona protestancka szlachta zarzucała królowi, że reagował zbyt powoli i w gruncie rzeczy dopuścił do ekscesów; co najmniej miesiąc wcześniej rozchodziły się bowiem pogłoski o szykowanej napaści i króla o nich informowano. Kwestię ukarania sprawców debatowano na sejmikach bez efektu. Władze miejskie schwytały zaledwie kilku złodziei. Ówczesny rektor, skądinąd wybitny teolog Marcin Glicjusz z Pilzna, nabrał wody w usta. W księdze sądu rektorskiego z tego czasu nie ma najmniejszego śladu o ukaraniu uczestników haniebnych zajść. Prezentował zatem podejście wspólne całemu obozowi katolickiemu, wyrażane przez przedstawicieli episkopatu czy jezuitów, że protestanci sami byli sobie winni, bo prowokowali i zaatakowali „niewinnie igrające dziecięta”. Nie przyczyniało to Uniwersytetowi dobrej sławy i pozostaje jedną z ciemnych kart jego historii.
Zdj. Zburzenie Brogu przez tłum podczas tumultu krakowskiego w 1591 r. Ilustracja XIX-wieczna na podstawie XVI-wiecznego drzeworytu (źródło: wikipedia).